-Usiądź – powiedziała łagodnym głosem, wskazując na jedno z
krzeseł gdy dotarłyśmy do sekretariatu. Całą drogę milczała, trzymając dłoń na
moim ramieniu, jakby chciała podtrzymać mnie na duchu. W mojej głowie huczało
cały czas jedno pytanie: o co chodzi, do diabła?!
-Co się stało? –zapytałam nie spuszczając z kobiety oka.
-El, tak mi przykro – odezwała się drżącym głosem i
spojrzała mi prosto w oczy, a ja zaczęłam się niecierpliwie wiercić na krześle
–Twoja mama… ona nie żyje – wydusiła wreszcie z siebie młoda sekretarka, a ja
wpatrywałam się w nią jak idiotka i nieświadomie blokowałam swój umysł przed
wiadomością, którą przed chwilą usłyszałam.
-Nie, to nie prawda… Moja mama jest w pracy – odparłam
pewnym tonem, na co kobieta pokręciła głową.
-Kochanie, wiem, co czujesz, ale przed chwilą dzwoniła policja.
Twoja mama miała wypadek, zaraz przyjedzie po ciebie ciocia.
-Nie! –niemal krzyknęłam, a moje ręce zaczęły nerwowo
dygotać. – Moja mama jest w pracy, a potem jedzie ze mną na zakupy
–powiedziałam i poczułam, że moje oczy wilgotnieją, a chwilę potem po
policzkach popłynęły mi strużki łez. Zaczęłam kręcić głową, żeby odgonić od siebie
tą myśl.
-Tak mi przykro –powiedziała młoda sekretarka ściszonym
głosem i położyła dłoń na moim ramieniu. Nie słuchałam jej, nie zwracałam uwagi
na jej obecność, w mojej głowie jedno zdanie odbijało się echem: twoja mama nie
żyje. Jak to nie żyje?! - Nie mogłam i nie chciałam tego przyjąć do wiadomości.
-To nie prawda, nie... to nie może być prawda – powtarzałam
cały czas pod nosem kręcąc głową i zanosząc się szlochem.
Nagle drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wpadła ciocia.
Poderwałam się na równe nogi i wpadłam jej w ramiona.
-Proszę, błagam, ciociu, powiedz, że to tylko głupi żart –powiedziałam
na jednym wdechu. Milczenie i mocny uścisk, a także łzy spływające policzkach
kobiety były dla mnie niepodważalną odpowiedzią. Przeszył mnie dreszcz, w
oczach pojawiło się więcej słonej cieczy, a ja zaczęłam się nią dławić. Ciocia Ula
chwyciła mój plecak i wyprowadziła mnie ze szkoły. Droga do domu była przesiąknięta
ciszą, bólem i moimi łzami, a gdy tylko dotarłyśmy na miejsce zamknęłam się w
swoim pokoju.
Całe popołudnie spędziłam w łóżku. Mama była dla mnie
najbliższą osobą, nie wyobrażałam sobie życia bez niej. Wychowałam się bez
ojca, ponieważ ten zostawił mamę gdy tylko dowiedział się o ciąży. Tłumaczył
się tym, że przecież on musi skończyć studia, zdobyć wykształcenie, a dopiero
wtedy myśleć o założeniu rodziny. Szkoda, że nie pomyślał o tym zanim mnie
zmajstrował. W moim życiu pojawił się dopiero gdy miałam siedem lat, a ja byłam
bardzo inteligentnym dzieckiem, więc drogimi zabawkami nie udało mu się wkupić
w moje łaski. Po tym jak przyszłam na świat, mamie bardzo pomogła ciocia Ula,
jej najstarsza siostra. I to z nią z całej rodziny miałyśmy najlepszy kontakt.
Kobieta przez wiele lat mieszkała z nami, co umożliwiło mamie naukę. Co do reszty
mojego wujostwa, to każde mieszkało w innym mieście i miało tam uwite swoje
gniazdko, co utrudniało bliskie kontakty. Babcię widywałam, bardzo rzadko,
ponieważ od śmierci swojego męża, nie lubiła rozstawać się ze swoim domem.
Jednego byłam pewna, nigdy nie przepadałam za tą kobietą, dlatego, że odwróciła
się od mojej mamy, kiedy ta druga tak bardzo jej potrzebowała. Odmówiła jej
pomocy twierdząc, że sama sobie naważyła piwa, więc sama powinna je wypić. Co
prawda mama po pewnym czasie jej to wybaczyła, a babcia mnie pokochała, ale ja
nie mogłam pozbyć się wstrętu do jej osoby.
Na drugi dzień obudziłam się z ogromnym bólem głowy, a
zapuchnięte powieki ograniczały mi pole widzenia. Przewróciłam się na plecy, a
w moim brzuchu zabrzmiała symfonia głodu, dopiero wtedy dotarło do mnie, że
moim ostatnim posiłkiem było drugie śniadanie poprzedniego dnia. Wygrzebałam
się z pościeli i zrezygnowana poczłapałam do kuchni. Mieszkanie przeszywała
cisza i oprócz mnie nie było w nim żadnej żywej duszy. Na kuchennym stole znalazłam
karteczkę zapisaną starannym pismem cioci.
Pomyślałam, że gdy się obudzisz będziesz strasznie głodna, dlatego w
lodówce czeka na Ciebie spaghetti, odgrzej sobie. Postaram się wrócić jak
najszybciej.
Odłożyłam kartkę na miejsce, a mój wzrok powędrował na
zegarek wiszący na ścianie. Za pięć dwunasta. Westchnęłam. Spałam tak długo, a
w cale nie czuję się wypoczęta, wręcz przeciwnie. Otworzyłam lodówkę,
wyciągnęłam z niej talerz z przygotowaną dla mnie potrawą i wstawiłam go do
mikrofali. Czekając na dźwięk
oznaczający, że moje danie jest już gotowe, usiadłam na jednym z krzeseł
i schowałam twarz w dłoniach. Miałam nadzieję, że za chwilę otworzę oczy, a w pomieszczeniu pojawi się mama i pocałuje
mnie w czubek głowy, pytając czy dobrze spałam. Okropna rzeczywistość była
zupełnie inna, moja mama umarła, a ja musiałam się z tym pogodzić. Do oczu znów
napłynęły łzy, których nie powstrzymywałam. Pozwoliłam im płynąć po moich
policzka strumieniami. Aż podskoczyłam na dźwięk wydobywający się z podgrzewającej maszyny.
Zabrałam talerz i ponownie zajęłam miejsce przy stole. Byłam
potwornie głodna, a zapach spaghetti przyrządzonego przez moją ciocię tylko
spotęgował to uczucie, dlatego pochłonęłam je w mgnieniu oka. Z moich oczu
ciągle kapały łzy. Odstawiłam talerz do zmywarki i opuściłam kuchnię. Udałam
się prosto do łazienki, żeby załatwić zwoje potrzeby fizjologiczne. Spoglądając
w lustro zobaczyłam w nim zupełnie inną dziewczynę niż wczoraj. Uśmiech zniknął, w
zielono-niebieskich tęczówkach kryło się tyle bólu ile jeszcze nigdy wcześniej,
do tego były podkrążone i zaczerwienione, jakbym co najmniej tydzień nie mogła
zmrużyć oka. Całe to przygnębienie sprawiło że wyglądałam, na o wiele starszą
od siebie. Gdybym nie wiedziała ile mam lat, obstawiałabym, że około trzydziestu.
Przemyłam twarz zimną wodą, która dodała mi trochę ukojenia. Gdy wycierałam się
ręcznikiem usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza i otwieranych drzwi.
Oczywiście była to ciocia.
-Jak się czujesz skarbie? – zapytała, gdy wyszłam z
łazienki. Jej oczy również były czerwone i lekko podpuchnięte jednak nie tak
jak moje. Nie odpowiedziałam jej, więc zaczęła inny temat. –Byłam załatwić
formalności związane z… -zawahała się, ale kiwnęłam głową, więc kontynuowała,
nie mogłyśmy omijać tego tematu – związane z pogrzebem.
-Rozumiem –mruknęłam i usiadłam na kanapie, obok brunetki, a
ona złpała mnie za rękę, próbując dodać otuchy.
-Wiem, że jest ci z tym strasznie ciężko, ale musisz przez
to przejść kochanie –powiedziała, a po chwili dodała – mama nie chciałaby,
żebyś przez nią straciła swoją radość, wiesz jak bardzo kochała twój uśmiech, nie
wybaczyłaby sobie gdyby razem z nią odszedł także on.
-Wiem, ale chyba nie sądzisz chyba, że dzień po jej śmierci
będę się uśmiechać.
-Tego nikt od ciebie nie oczekuje, skarbie. Chcę, żebyś o
tym po prostu pamiętała –to powiedziawszy mocno mnie do siebie przytuliła. Długo
trwałyśmy w tym uścisku, czułam się w jej objęciach bezpieczna i jakby spokojniejsza, rozdzielił
nas dopiero dźwięk telefonu cioci. Wyjęła telefon z kieszeni i wcisnęła
zielona słuchawkę.
-Tak, słucham? –odezwała się do rozmówcy, po czym wstała i
zniknęła za drzwiami łazienki zostawiając mnie samą. Usiadłam po turecku i w
ciszy czekałam, aż ciocia wróci. Stało się tak po kilku minutach. Ula wróciła
na swoje miejsce i przez chwilę siedziała nic nie mówiąc.
-Kto dzwonił? – zapytałam.
-Lekarz, są już wyniki sekcji zwłok i… - tu się zawahała,
ale po chwili kontynuowała – bezpośrednią przyczyną śmierci nie był wypadek
samochodowy.
~*~
Rozdział pierwszy gotowy. Mam nadzieję, że się podobał. Jestem bardzo szczęśliwa, że pod prologiem mam już aż 9 komentarzy, jak na razie jest to mój sukces, ale mam nadzieję, że z każdym rozdziałem będzie ich co raz więcej. :)
Do następnego :P
-Ewa
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
:( czytam książkę i tam też jest strasznie smutny początek i tu też :(
OdpowiedzUsuńZapraszam do katalogu opowiadań!;)
OdpowiedzUsuńhttp://katalogujemy.blogspot.com/
Zareklamuj się!
Podoba mi się końcówka. Tak myslałam, że jej matka umrze, to było do przewidzenia. Mam nadzieję, że następne rozdział będą bardziej zaskakujące. Czekam na następny rozdział, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie - mam nadzieję, że ci się spodoba. http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/
Pozdrawiam i ściskam.
Piszesz po prostu fenomenalnie :) Potrafisz zbudować napięcie i współczucie dla bohaterki, naprawdę coś ciekawego.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, z chęcią dowiemn się, jak dalej potoczy się historia ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa jest historia, o której piszesz. Na razie dopiero się rozkręca, więc trudno cokolwiek o niej powiedzieć, ale jedno mogę przyznać - zainteresowała mnie :) Czekam na więcej, życzę weny i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJejku, naprawdę to nie był tylko wypadek? Kurde no... ale jak to. Dobra idę czytać numer 2 :)
OdpowiedzUsuń